Po co nam właściwie obrona obligatoryjna?

Karolina Gnysińska

AUTORKA: ADW. ANNA KĄTNIK-MANIA

Pytanie, które postawiłam w tytule niniejszego wpisu, może niektórych prowadzić do błędnego przeświadczenia, o jego edukacyjnym charakterze. Bynajmniej. Tym razem postanowiłam pochylić się nad zagadnieniem od strony praktycznej i obawiam się, że w swoich przemyśleniach nie będę odosobniona.

Jedną z fundamentalnych zasad demokratycznego państwa prawnego stanowi równość. I tak, każdy z uprawnionych do głosowania ma tyle samo głosów do oddania w wyborach powszechnych, a każdy z nich ma taką samą wartość. Każdy powinien mieć zapewniony równy dostęp do wykształcenia, a jego własność powinna podlegać równej dla wszystkich ochronie prawnej.

Zdarza się, że państwo musi ingerować w pewne mechanizmy, aby niwelować różnice społeczne. Akceptujemy bowiem, że w społeczeństwie znajdują się osoby, które– najczęściej z przyczyn od nich niezależnych – potrzebują szczególnej ochrony. Powodem tego może być wiek, płeć, niepełnosprawność itd. Dostrzeganie osób w gorszym położeniu, w tym słabszych, jest przejawem człowieczeństwa, humanitaryzmu.

Także w polskim postępowaniu karnym ustawodawca dostrzegł potrzebę udzielenia pomocy pewnym  grupom społecznym, np. z uwagi na ich cechy osobiste lub sytuację procesową. Czyni to m. in. w kontekście zapewnienia podejrzanemu pomocy prawnej ze strony obrońcy, gdy ten nie ustanowił obrońcy z wyboru.

Dlaczego?

W literaturze wskazuje się, że ustawodawca wyszedł ze słusznego założenia, iż w wypadkach obrony obligatoryjnej względy słuszności wymagają, by interes oskarżonego był strzeżony przez podmiot fachowy, tj. obrońcę, gdyż w pewnych sytuacjach nie może osobiście prawidłowo realizować przysługującego mu prawa do obrony (Z.Z. Muras, Postępowanie odwoławcze…, s. 230; Z.Z. Muras, Bezwzględne przyczyny…, s. 169). Podkreśla się, że obrona obligatoryjna nie jest ustanowiona wyłącznie w interesie oskarżonego, lecz także w interesie wymiaru sprawiedliwości, gdyż interes społeczny wymaga, aby oskarżony mógł w pełni spełniać funkcje strony broniącej się przed oskarżeniem (S. Kalinowski, Polski proces karny w zarysie, Warszawa 1981, s. 92). Jej celem jest zagwarantowanie, aby prawo do obrony w znaczeniu materialnym, którego nie jest w stanie realizować sam oskarżony, było wykonywane przez jego obrońcę (S. Steinborn [w:] J. Grajewski, P. Rogoziński, S. Steinborn, Kodeks…, t. 1, 2005, s. 195; S. Steinborn, Glosa do uchwały SN z 17.05.2000 r., I KZP 11/00, PS 2001/7–8, s. 144). Występowanie oskarżonego bez obrońcy powodowałoby ograniczenie jego prawa do obrony. [R. A. Stefański [w:] Kodeks postępowania karnego. Tom I. Komentarz do art. 1-166, red. S. Zabłocki, Warszawa 2017, art. 79.].

W konsekwencji, m. in. osoba, której stan zdrowia psychicznego nie pozwala na udział w postępowaniu lub prowadzenie obrony w sposób samodzielny oraz rozsądny, czy osoba w wieku poniżej 18 roku życia musi (także niezależnie od swojej woli) mieć obrońcę, którego rolą jest m. in. wyjaśnienie, co oznacza zarzucany mu czyn, z czym wiąże się przyznanie się do jego popełnienia, a także wytłumaczenie, czy i jakie konsekwencje niesie za sobą odmowa składania wyjaśnień.

Zapewne niejeden karnista i niejedna karnistka mogliby teraz zaniechać dalszej lektury, uznając, że nie piszę niczego odkrywczego. Wszak są to podstawy, a wręcz elementarz procesu karnego. Zadam więc pytanie: a czy teoria idzie w parze z praktyką? Czy egzamin ze stosowania tego elementarza we wskazanym zakresie skończyłby się promocją do drugiej klasy?

Jak bowiem zachowuje się funkcjonariusz, który podczas odebrania danych od podejrzanego dowiaduje się, że był on leczony psychiatrycznie? Czy odstępuje od czynności, kieruje wniosek do sądu o ustanowienie obrońcy z urzędu oraz powołuje opinię biegłych z zakresu psychiatrii? A może jednak przystępuje do przesłuchania?

Kto prowadzi czynności z udziałem podejrzanego, pomimo niepoinformowania o nich obrońcy w warunkach obrony obligatoryjnej?

A co uczyni sąd z wyjaśnieniami siedemnastolatka, który został przesłuchany bez udziału obrońcy, w szczególności, gdy następnie ten odmówi składania wyjaśnień albo nie stawi się na rozprawę? Odczyta je i tym samym włączy je w poczet materiału dowodowego czy zaniecha tej czynności uznając, iż było to rażącym naruszeniem praw człowieka?

Skoro przyjmujemy, że są sytuacje, w których podejrzany (oskarżony) musi mieć obrońcę i stanowią one „abecadło” procesu karnego, to dlaczego obok rażących uchybień przechodzi się obojętnie, a wręcz akceptuje się je?

Owszem, naruszenie omawianej zasady, nie mieści się w ramach art. 439 k.p.k. Wszak § 1 pkt 10 odnosi się do sytuacji, gdy oskarżony w postępowaniu sądowym nie miał obrońcy w wypadkach określonych w art. 79 § 1 i 2 oraz art. 80 lub obrońca nie brał udziału w czynnościach, w których jego udział był obowiązkowy. Trzeba jednak zważyć, że inna treść tego właśnie przepisu mogłaby skutkować niemożnością prowadzenia postępowania sądowego i skazania rzeczywistego sprawcy przestępstwa. Nie jest to natomiast równoznaczne z przyzwoleniem na akceptowanie tego rodzaju praktyk w ramach śledztwa czy dochodzenia, gdzie obrona obligatoryjna również obowiązuje. Czy bowiem brak jakiejkolwiek reakcji ze strony sądu narażące, sprzeczne z zasadą prawa do obrony, uchybienia w gromadzeniu materiału dowodowego przez organy ścigania, a wręcz korzystanie z nich poprzez czynienie na ich podstawie ustaleń faktycznych, nie stanowi właśnie przyzwolenia na nie?

I od razu uprzedzam – tak, w swojej praktyce wnosiłam o pominięcie wyjaśnień złożonych przez podejrzanego z naruszeniem prawa do obrony, polegającego na przeprowadzaniu przesłuchania bez udziału (i ustanowienia) obrońcy w warunkach obrony obligatoryjnej. Bezskutecznie.

Czy zatem jest potrzeba, aby dodatkowo regulować taką sytuację procesową? To zależy.

Nie ma chyba wątpliwości co do tego, że w praworządności, która tak często odmieniana jest przez wszystkie przypadki, mieści się również przestrzeganie zasady prawa do obrony. Jej beneficjentami są obywatele, zaś obowiązki z niej wynikające spoczywają na władzy, także sądowniczej.

Niezależność sądów przejawia się również w tym, że pomimo zaniechań ustawodawcy bądź braku zachowania precyzji w konstrukcji przepisów, są one w stanie prowadzić postępowanie z poszanowaniem praw człowieka. Przykładowo, choć zakaz taki nie został jednoznacznie sformułowany, to nikt nie ma wątpliwości co do tego, że nie można opierać się na protokole z przesłuchania podejrzanego, gdy składał zeznania będąc świadkiem. W konsekwencji, opinia biegłego, opierająca się na zeznaniach takiej osoby, wymaga konwalidacji.

Gdyby zatem konsekwentnie czynności przeprowadzone z podejrzanym, z naruszeniem obrony obligatoryjnej, nie były akceptowane przez sąd, organy ścigania zaczęłyby dokładać większej staranności, aby unikać tego rodzaju sytuacji.

Jeżeli jednak rozwiązanie to nie było akceptowane w praktyce orzeczniczej, względnie nie przyniosłoby efektu w postaci dbałości o przestrzeganie procedur, koniecznym staje się wprowadzenie stosownego przepisu, wprowadzającego sankcję nieważności czynności przeprowadzonych z naruszeniem zasad wynikających z obrony obligatoryjnej.

Bierność wobec aktualnej sytuacji procesowej podejrzanych, wobec których zachodzą przesłanki obrony obligatoryjnej, czyni w pełni usprawiedliwionym pytanie o to, po co nam właściwie obrona obligatoryjna?

POZNAJ AUTORKĘ: ADW. ANNA KĄTNIK-MANIA

Możesz być zainteresowany też poniższymi artykułami

Zostaw komentarz

Ta strona używa plików cookie, aby poprawić komfort korzystania z niej. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko temu, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuj Czytaj więcej

Polityka prywatności & cookies